Boże Narodzenie i baśń

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia a po nich będziemy świętować nadejście Nowego Roku. Co roku raczę was opowieściami związanymi z tym czasem. Wyszukuję opowieści stare i współczesne, piszę nowe. Jednak większość tego co opowiadam to baśnie względnie nowe. Pochodzące najpóźniej ze średniowiecza albo i późniejsze. Wiemy jednak, że korzenie opowieści sięgały głębiej w mrok dziejów. Ludzie od dawna poszukiwali wytłumaczenia zjawisk zmian w przyrodzie, zastanawiali się nad ich mądrością, nad tym co nam mówią. Czas zimowego przesilenia, który teraz kojarzymy z Wigilią, czyli 24 grudnia. Tak naprawdę każdego roku jest trochę kiedy indziej. Wiedzieliście o tym? Raz jest to dwudziesty pierwszy grudnia a raz dwudziesty drugi grudnia. Wynika to z niedoskonałości kalendarza i dlatego mamy w nim nie tylko nieregularny miesiąc- luty ale też lata przestępne, gdzie luty ma o dzień więcej a do tego jeszcze mamy korekcję na przełomie mileniów. Nie pytajcie jaką, bo to już skomplikowane dla mojej duszy opowiadacza. Czemu więc Wigilie obchodzimy 24 grudnia? Ano dlatego, że dawniej to właśnie tego dnia( według starych kalendarzy) był ów najkrótszy dzień. Kolejną ciekawostka jest to, że dzień ten dla Polski wcale nie jest taki sam. Na moim Podlasiu jest on krótszy od okolic południowych Az o dwadzieścia minut! No dobrze ale ja miałam o baśni w tym kontekście. Wracając więc do niej, myślę, że wiele z nich, takich których byśmy nawet o to nie podejrzewali, jest właśnie o tej magicznej nocy, kiedy ludzie bali się, że słońce nie wzejdzie. Kiedy szykowali się na głód przednówkowy, kiedy starali się hartować swego ducha, by przetrwać zły czas. Jest taka opowieść, co zaskakujące pochodząca z Hawajów, w której bracia wyruszają na poszukiwanie słońca. Baśń zaczyna się opisem krainy zimnej i ciemnej, w której żyje ich lud. Ludzie kulą się przy ogniskach by jakoś się ogrzać i obronić przez demonami nocy. Bracia budują łódź, na której ruszają szukać słońca o którym krążą opowieści, że daje światło i ciepło. Brzmi znajomo? Dla mnie bardzo. Jest to jedna z moich ulubionych baśni, mówiąca, jak do tej pory sądziłam przede wszystkim o odwadze, determinacji, współpracy i umiejętności poproszenia o radę. Umiejętności, której dzisiaj chyba bardzo potrzebujemy. Dzisiaj, siedząc przed kartką i myśląc co ja mogę wam takiego napisać o baśniach przesilenia zimowego, nagle dotarło do mnie, że parzcież ona jest właśnie o tym. Nie tylko dlatego, że mówi o długiej, nieomal wiecznej, nocy z której bracia chcą wydobyć swój naród, ale dlatego, że mówi o wytrwałości, by zmagając się z żywiołem chcącym odebrać nam życie, dotrwać do czasu światła i obfitości nowych plonów. Wiara w to, że nadejdzie ciepło i światło była bardzo potrzebna. Wytrwałość, silna wola i uśmiech pomagały pokonać głód, który niejednokrotnie na pewno dawał się we znaki. Nie było lodówek. Co prawda część zapasów można było zamrozić w śniegu ale nie był o pewny sposób aby nic się nie zmarnowało, aby nie dobrały się do tego dzikie zwierzęta. Nie było kaloryferów, które wysuszają powietrze, dzięki czemu w żywność rzadko wkrada nam się pleśń a przecież i nam się wkrada. Nasi przodkowie, choć suszyli i mięso i owoce, to nie mieli możliwości uchronić tego suszu całkiem od nasiąknięcia wszechobecną przecież jesienią i zimą, wilgocią. Niedostatek zaglądał im w oczy i trzeba było zacisnąć pasa, powstrzymać się od całkowitego nasycenia głodu, żeby starczyło zapasów. I mogłabym pisać też o innych baśniach, bo wiele nich podejmuje temat pór roku i wytrwałości ale zostanę przy tej. Zaskakującej, bo z kraju, gdzie wydawało by się co mogą wiedzieć o zimnie i wiecznej ciemności . Swoją droga, myślę, że etnografowie mieli by się nad czym przy tej opowieści zastanowić, prawda? Życzę Wesołych Świąt, pełnych wytrwałości i wiary oraz miłości do ludzi. Takiej miłości, która mieć przecież musieli bracia, bo cóż innego sprawiłoby, że nie tylko odnaleźli słońce ale wyprowadzili swój lud z ciemnej i zimnej ziemi Arawaiki.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty