Piękno Baśni

Kocham opowiadać baśnie, bo są piękne. Urzekają mnie swoim słowem, obrazem, historią. odkąd je znam wkurza mnie, że zostały wtłoczone do książek dla dzieci. Nawet wtedy mnie to irytowało, gdy nie wiedziałam tego co wiem teraz- że funkcjonują w tej dziecięcej sferze okrojone! Odarte ze swojej skóry. Wypatroszone z wnętrza. Dzieciom zwykle podaje się tylko szkielet. owinięty kwiatami, żeby pachniało i było ładnie. Nikt już nie uważa więc baśni za wartościową lekturę, a w każdym razie uważa tak naprawdę niewielu. Co krok spotykam artykuły, w których ostrzega się wręcz przed nimi, bo są straszne, bo są wypaczoną, pełną magii rzeczywistością a świat wygląda przecież inaczej. To wszystko i irytuje i smuci, bo jak już pisał Tolkien w swoim eseju „Drzewo i liść” : „… jeśli coś przetrwało stulecia to musi być tego powód. Jedyny powód przetrwania baśni to to, że są dobre” I to ogromna prawda. To samo tyczy każdej sprawy, rzeczy. Czy znamy poetów średniowiecza, którzy byli kiepscy? Nie, chyba że specjaliści literatury średniowiecznej gdzieś się na jakieś zapiski wierszokletów natknęli w swych badaniach ale my, ogół? A czy to znaczy, że ich nie było? Ależ byli i to w znakomitej większości, jak i teraz. Masa wierszokletów a kilku poetów. Taka proporcja. A co z malarzami? Znamy pacykarzy z przeszłych epok? Zachowały się ich płótna, akwarele? Nie, bo albo zostały podarte, albo spalone albo przemalowane. Tak samo jest i z baśnią. Jeśli się ostała, to widocznie jest dobra. Ja mam jeszcze jedną obsesję. Uwielbiam wyszukiwać w baśniach podtekstów psychologicznych, wskazówek postępowania itp. I chociaż zgodzę się z panem Peju „Dziewczynka w bajkowym lesie”, że bez tych podtekstów te opowieści są piękne, o czym już pisał Tolkien i co sama jako dziecko zaobserwowałam zakochując się w słownictwie i historiach, to jeśli można spojrzeć inaczej, to czemu nie? Według mnie coś co jest dobre, jest dobre właśnie dlatego, że zawiera jakieś drugie dno. Znowu ucieknę się do porównania poetyckiego. Dobry wiersz według mnie to taki, który w minimum słów ukrywa maksimum znaczeń a to z kolei prowadzi nas do możliwości wielo-interpretacji. Poezję interpretujemy zwykle przez swoje doświadczenia życiowe. Kody porównań są inne dla różnych osób je odczytujących i jeśli dla każdego ma to sens, to to jest według mnie właśnie dobra poezja. Tak samo z baśnią. Możemy ją czytać dla jej piękna jako takiego. Dla jej cudownej historii, spotkania się z kulturą o której pośrednio opowiada , poprzez opis stroju bohaterów i ich wyglądu, poprzez dobór słów, opisy otoczenia, budynków, zwyczajów odbitych w rozmowach. Możemy też pokusić się do zejścia głębiej, na kolejny poziom. Spojrzeć na kody znaczeń. Kiedy zejdziemy tylko na pierwszy poziom, to na pewno zobaczymy odzwierciedlenie najbliższych nam czasów widocznych w baśni. Czyli najczęściej późnego średniowiecza i renesansu, kiedy to panował patriarchat a kobieta niewiele miała do powiedzenia, za to musiała wyglądać pięknie i najlepiej być świetnie ubrana. Ten poziom jest łatwy do zaobserwowania, odkrycia i czasem wiele osób się na nim zatrzymuje. Już odkryli, po co kopać dalej, to próżny trud. I wtedy mamy takie interpretacje, w których feministki się zachłystują że te historie miały na celu pokazanie kobietom ich miejsca, zależności od mężczyzny, wtłoczenia w role matki, żony. Obowiązek bycia dobrym, bo dobrym i prawym łatwo rządzić, bo skoro będzie uważał, że nad nim stoi król to się niczemu nie sprzeciwi. Co ciekawe, na tym poziomie potrafią zatrzymać się psychologowie! Choć odkrycie to było dla mnie zdumieniem. I może to tylko niedopatrzenie autorek, że nie znalazło się tam miejsce na informacje, że to początek rozbierania baśni, że te same baśnie można rozebrać na kilka innych sposobów. Gdyby to było dodane, to nic nie miałabym do zarzucenia „Bajkom rozebranym” Katarzyny Miller i Tatiany Cichockiej, bowiem tak, te rzeczy także tam są. Jednak to nie recenzja książek, tak tylko wspominam, abyście wiedzieli, że głębia interpretacyjna jest dużo większa. I o to właśnie chodzi. Zstępując na kolejne warstwy opowieści możemy znaleźć kolejne, inne zupełnie rzeczy w pozornie tych samych scenach. To jest niezwykle fascynujące! Przedsmak tych odkryć znajdziecie w „Biegnącej z Wilkami” Pinkoli Estes. Tu należy znowu pamiętać, że to jedna z możliwości interpretacji. Pinkola rozbiera baśnie od strony kobiety a przecież te same opowieści są także dla mężczyzn i dla nich także niosą przesłanie. Do tego wiele z tych interpretacji tyczy się według mnie po prostu człowieka jako takiego, bo kto np. nie potrzebuje zastanowić się nad sobą? Kto czasem nie daje się uwikłać w obowiązki, prośby rodziny, znajomych, w kierat bez oddechu dla siebie? A o tym pisze Pinkola. Dlatego panowie, nie zrażajcie się postacią, która tam prowadzi czytelnika, Staruchą, Kobietą Wilkiem, bo równie dobrze może to być Starzec i Dziki Mężczyzna. Jako jeden z pierwszych rozbierał baśnie Bruno Betelheim - „Piękne i Pożyteczne” Jest wiele głosów krzyczących, że zrobił to tendencyjnie a wystarczy pamiętać, że użył swojego klucza, przepuścił opowieści przez swoje doświadczenia i wyciągnął z nich to co zdołał. I niejednemu otworzył oczy na piękno i wartość baśni dzięki temu. Dzisiaj wracamy ze sztuką opowieści. Dzięki temu coraz więcej zapomnianych baśni znajduje drogę do naszego świata o czym świadczy wysyp książek o tej tematyce. A to z prawdziwym obliczem bajek Grimmów, a to z baśniami poświęconymi cyklom rozwojowym kobiety -„Zakwitające Dziewczęta” Marita de Sterck ‘albo o sztuce opowiadania, czy też Kopalińskiego „125 bajek do opowiadania dzieciom”, w której autor zachęca rodziców właśnie nie do czytania ale do opowiadania dzieciom własnymi słowami tego co on proponuje na kartach książki. I bardzo dobrze, dzięki temu wchodzą w świat bajki, które siedziały ukryte w jakichś zakamarkach, które pokazują, że baśń to nie tylko książę, księżniczka, smok i szewczyk, że jest w nich dużo, dużo więcej poruszanych zagadnień. Cieszmy się z każdego głosu w tym temacie, zwłaszcza tym głosom, które pokazują nam i wołają, że one są też dla dorosłego. Niechby i tylko dlatego, że są dobrą literaturą, Nie musimy próbować ich rozkładać, doszukiwać się czegoś, możemy po prostu czytać. Nie musimy ale… Kto nam zabroni? Zwłaszcza, jeśli to dobra zabawa? Dorośli tak nauczyli się, że baśń to opowiastka dla dzieci ze szczęśliwy zakończeniem aż powstało powiedzenie: „życie jak w baśni” , „masz bajkowe życie” . Ma to podkreślić bezproblemowość a przecież jakaż to prawda? Kto zna baśnie ten wie, że nie ma tam mowy o bezproblemowości. Tam się roi od problemów, które trzeba rozwiązać i do których rozwiązań bohaterzy dochodzą różnymi drogami.

Komentarze

  1. Pięknie napisane! W świat baśni trzeba mieć odwagę wkroczyć. Podziwiam Cię Edziu, że tak pięknie zachęcasz do ich poznania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty