Po co nam strach w baśni?
Baśniowi bohaterowie często przeżywają nie tylko trudne ale i straszne przygody. Wkraczają do lasów pełnych zagrożeń. Zza każdego drzewa czyha wilk lub Baba Jaga albo smok. Przechodzą przez ogień, mocują się z diabłem. Boją się.
I dobrze! Strach jest człowiekowi potrzebny by żył. Strach chroni nas przed lekkomyślnymi zachowaniami. Strach zatrzymuje nad przepaścią czy każe wdrapywać się na drzewo w ucieczce przed wilkiem. Pomaga z rozsądkiem podejmować decyzje.
Ale też może paraliżować. może sprawić, że nie ruszymy poza róg naszego pokoju, bo na schodach przecież można złamać nogę a na ulicy zginąć pod kołami aut.
I jak wiemy są tacy ludzie. na dodatek jest ich coraz więcej.
A o tym jak ta emocja jest ważna i potrzebna to nawet baśnie mówią pokazując nam bohatera, który się nie boi i wyrusza właśnie aby się strachu nauczyć.
Aby strach nie paraliżował, tylko mobilizował do odpowiednich działań, adekwatnych do sytuacji, trzeba z nim obcować od dziecka. trzeba go oswajać jak zwierzątko domowe. Wtedy będzie na nasze usługi. Podpowie, zatrzyma na chwilę, która jest potrzebna do rozeznania sytuacji, ale nie zastopuje.
Oswajać, to znaczy obcować z nim od małego i uczyć się jak go pokonywać.
Zastanówmy się, czy obecnie dzieci mają okazję do obcowania ze strachem? Czy my jako rodzice, opiekunowie, pozwalamy im na to?
Z moich obserwacji, rozmów z rodzicami znajomymi i nieznajomymi, z artykułów, w których aktorki opowiadają o tym, że nie będą czytać takich strasznych baśni dziecku, wynika mi, że nie. Nie pozwalamy dziecku przeżywać strachu! Chronimy nasze pociechy przed jakimkolwiek niepokojem. Wręcz obsesyjnie usiłujemy zapewnić im mega bezproblemowe dzieciństwo. A potem dziwimy się, że boją się wyjść za próg domu, że mają fobie społeczną, że są nieśmiałe, nie asertywne , nie rozumieją istoty śmierci.
A jak mają rozumieć, kiedy nie bierzemy ich już od dawna na pogrzeby? Nie opowiadamy baśni, w których umiera jedno z rodziców czy oboje, bo za straszne? Kupujemy w tajemnicy takiego samego „chomiczka”, jeśli stary zdechnie i tak zwierzątko żyje ponad swój wiek?
Tak zupełnie bezproblemowo nie da się żyć i nasze dzieci mają biologicznie wbudowaną tą informację, więc jeśli chronimy je tak mocno to one czują się jeszcze bardziej wystraszone. Bowiem cóż to może być za niesamowite zagrożenie, jeśli mama i tata tak się boją je pokazać? Jeśli słowa im zamierają w ustach? Jeśli, kiedy słyszę gdy ktoś mówi krew- to tata mnie zaczyna zapewniać, że to sok malinowy? I na dodatek dziecko czuje się zagubione. Ktoś mówi, krew. Ojciec, że sok. Jako dziecko zależne od rodzica wierzę bardziej ojcu, ale czuję dysonans, bo czuję, że ten ktoś może mieć rację ale nie mogę mu jej przyznać, bo nie jest rodzicem. Dysonans też rodzi strach. Bowiem dziecko nie wie co jest prawdą a co nie. Czuje zagubienie, a skoro się zgubiłem to się boję, czyż nie? I skąd teraz mam wziąć przewodnika? Jeśli nie bardzo mam komu wierzyć?
Problemy i strach są nam potrzebne. Potrzebujemy ćwiczyć nasze obcowanie ze strachem i tu właśnie wkraczają baśnie.
Znajdziemy tam różne jego rodzaje. Od zagubienia się w lesie po stratę ostateczną- śmierć, z którą każdy człowiek musi się w końcu zmierzyć i nie tylko jako osoba, która się zestarzeje i umrze ale jako człowiek bliski kogoś, kto obok, ze starości albo choroby umiera.
Spotkałam się z tym, że opiekunowie nie potrafią powiedzieć dziecku, że umarł ich wujek, którego bardzo kochały. Mówią, że wyjechał. Jak wielki to błąd zrozumieją, albo i nie, wtedy kiedy dziecko nie będzie potrafiło w dorosłym życiu nawiązać bliskiej relacji z kimś. Dlaczego? Ano dlatego, że wujek zawiódł zaufanie. Był, wydawało się kimś kto nas kochał a wyjechał i nigdy więcej się nie odezwał, jakbyśmy byli w rzeczywistości nic nie warci.
Powiedzcie, jak można pokochać potem kogoś drugiego i nie bać się, że zrobi to samo? Porzuci bez słowa pożegnania, złamie nam serce i nigdy nie wróci?
Jakie jest na to remedium? Ano baśnie! Zawierają nieomal wszystkie lęki ludzi. Wszystko co może napotkać człowiek w swoim życiu. Jest strach przed zagubieniem, przed zagrożeniem od strony zwierząt, czy człowieka, przed wstąpieniem na złą drogę, strach przed związkiem, który nie będzie taki jak trzeba i wiele innych.
Stawia bohatera i słuchacza naprzeciw tym strachom i daje informację, że można go pokonać, że z każdej sytuacji jest wyjście (podobno co najmniej trzy)
Pokonać poprzez postać bohatera, który podejmuje wyzwanie, który chociaż często boi się, to idzie. Wie, że tylko od niego zależy co się stanie. Tylko on może pokonać tego „smoka” Czasem musi podjąć kilka prób zanim mu się uda. Czasem te próby podejmuje za niego ktoś inny a on uczy się na cudzych błędach. Uczy! A nie powtarza te błędy!
I tego uczy baśń, że warto podejmować próby radzenia sobie ze strachem, że warto uczyć się na swoich i cudzych błędach. Uczy też, że czasem warto poprosić o pomoc, bo sami mamy ograniczenia wiedzy, postrzegania, emocje zaciemniają nam obraz a ktoś z zewnątrz patrzy bez tych emocji, może ma większą wiedzę niż my, trochę inaczej myśli, a to wszystko powoduje, że może znaleźć wyjście tam, gdzie my widzimy tylko ścianę.
Strach przeżywany w baśni jest strachem prawdziwym. Uruchamia te same receptory, jakby to się działo naprawdę. Kiedy przeżywamy przygody bohatera, rozszerzają nam się oczy ze strachu, krew krąży szybciej, spinają się mięśnie. Ciało i mózg zanurzone w historii, nie odróżniają w tym momencie prawdy od fikcji ( do pewnego stopnia oczywiście) .Dlatego kiedy bohater znajduje wyjście z sytuacji, jest tyle emocji. Strach nas opuszcza. Dziecko doznaje ulgi, odprężenia. Dzięki wielokrotnemu doświadczeniu tego typu, koduje mu się mechanizm, że strach nie jest paraliżujący, bo jest do pokonania. Nie musimy zamykać się w czterech ścianach, możemy wyjść na zewnątrz, bo umiemy sobie poradzić z czyhającymi za rogiem smokami i wilkami. Pamiętajmy, że baśń nie uczy, że istnieją smoki. Ona uczy, że jakikolwiek nie byłby to smoczy gatunek- każdego da się pokonać!
Komentarze
Prześlij komentarz