Czy życie to baśń?

Wiele razy czytając baśnie myślimy sobie "takim to dobrze. Zawsze wszystko im się dobrze kończy, spotykają zawsze właściwych ludzi, dostają pomoc. To nieżyciowe." Tylko w bajkach tak bywa. Tylko tam jest tak łatwo. Tylko czy na pewno?

Jeśli pochylimy się szczerze nad opowieściami, zauważymy, że bohaterom wcale tak łatwo nie jest. Zwykle mają niezbyt miłe początki. Z psychologicznego punktu widzenia- przeżywają traumy. Wcześnie zostają sierotami, mają złe, dybiące na ich życie macochy a jak nie na życie to chociaż paskudnie utrudniające codzienność i mocno niesprawiedliwie traktujące własne potomstwo i pozyskane przez małżeństwo. Swoim wolno wszystko, temu pozyskanemu nie wolno niczego, prócz wypełniania obowiązków. A jak nic takiego się nei dzieje, to z całą pewnością bieda w domu aż piszczy i rzadko jest co do gęby włożyć , pieca nie ma czym rozpalić i tym podobne. Jednym słowem, naprawdę jest nieciekawie.

A jednak oni nie siedzą biadoląc, a przynajmniej nie za długo biadolą, jak już im się zdarzy, bo czasami i tak bywa. Po otarciu łez, rozglądają się i starają się coś zmienić. Podejmują walkę o własny los.

Zbliża się święto słowiańskie Kraczun, najkrótszy dzień w roku. Najdłuższe ciemności. Dla chrześcijan - Boże Narodzenie. Światełko w tunelu zła. Kraczun to pełnia, Zarówno śmierć świata panująca niepodzielnie, przeżywająca triumf- władająca najdłużej, jak i pewność nadchodzącej jasności. Od tego dnia będzie codziennie jaśniej a w końcu i cieplej.

Jasność i ciemność. Dobro i zło. Dwa bieguny życia, które muszą istnieć. Bez ciemności nie ma światła, bez światła -cienia. Wszystko powinno być w równowadze. 

  
Gniazdo opuszczone przez ptaka, zimne i puste, wiosną znowu wypełni życie. Śnieg i lód spowijające Ziemię, wiosną odejdą a powietrze wypełni się ciepłem i zielenią liści, zapachami kwiatów, które teraz śpią i śnią o wiośnie. Splątana nić rzeczywistości, wyprostuje się jak jasny promień słońca padający z góry.

W naszym życiu także te dwie siły ciągle z sobą walczą. Tylko tak jak przyroda nie ma wpływu na układ pór roku, my taki wpływ na swoje nastroje i własne życie w dużej mierze mamy. Rzadko jednak, w przeciwieństwie do baśniowych bohaterów sięgamy po ten wpływ. A szkoda.

Chociaż bowiem nie wszystko od nas zależy, co czasami chcą nam wmówić różni trenerzy personalni, to mają rację w jednym - zależy naprawdę wiele a już na pewno zależą emocje jakim się poddamy. Czy postawimy na pogodę ducha, czy poddamy się niechęci i pesymizmowi.

Porzucają nas przyjaciele? Pozwólmy by ból, który z pewnością nas wypełni wylał się łzami, obmyjmy nimi duszę, opłaczmy i rozejrzyjmy się wokoło. Bowiem na pewno tuż za rogiem czeka ktoś, komu można ofiarować uśmiech i czas. Ktoś, kto odpowie na wezwanie i pójdzie z nami na nowym szlaku.
Bardzo często zdarza się tak, że gdy coś się kończy, dzieje się tak ponieważ ma się skończyć. Możliwe, że trzymało nas w miejscu, nie pozwalając iść do przodu. Kiedy puścimy to z rąk, otworzymy się na nowe. Po ciemności przyjdzie jasność.




Czego potrzebujemy by móc wpływać na swoje życie tak jak bohaterowie baśni? By móc na koniec jak oni wprowadzić zmiany, o których marzymy?
Przede wszystkim otwartego serca i umysłu.
Po drugie, gotowości na nowe.
Jeśli jej w nas nie będzie, zatrzymamy się. Nowe nie bardzo lubi pokazywać się wszystkim. Ono puka do tych gotowych na nie. O sercu i umyśle otwartym i poszukującym aktywnie.
Pamiętajcie - żaden bohater nie zakopywał się w zastanej rzeczywistości. Nie siedział prosząc o cud. Z cudem jest jak w tym przysłowiu żydowskim:

Mojszek modlił się do Boga żarliwie i codziennie. Do świątyni chodził, Torę studiował i prosił:
- Panie pozwól mi wygrać wielkie pieniądze na loterii.
I tak trwało to czas jakiś. Raczej długi niż krótki aż w końcu cierpliwość boska się skończyła i odezwał sie Pan do niego: 
- Mojszek, ty mi daj szansę! Ty choć los kup! 

Aby kupić los, trzeba wyjść ze świątyni. Trzeba podjąć decyzję ile zainwestować, bo bez inwestycji nic się nie osiąga. Trzeba zaryzykować, że może stracimy jednak ale nawet wtedy zyskamy. Zyskamy doświadczenie.



Po trzecie musimy mieć odwagę. Bez odwagi ni huhu.





Czy kłody mogą posypać nam się pod nogi?
Mogą!
Niejednemu bohaterowi się posypały, niejedną trudność musiał on pokonać nim znalazł się u celu. Co zrobił by kłody go nie zmiażdżyły?
Uczył się na swoich błędach, poprawiał je do skutku. I uskakiwał, kiedy nie mógł nic więcej zrobić, by nie dać się zmiażdżyć. Jednym słowem, był aktywny.
Siedzenie i proszenie o odmianę, nie przyniesie odmiany, tylko żal i rozczarowanie, że nikt o nas nie pamięta.
Tylko ruszenie tyłka w konkretnym kierunku, z odwagą w sercu może odmienić nasz los.

I ostatni ważny element to pracowitość. Nie bez przyczyny mówi się, że bez pracy nie ma kołaczy.
Zwłaszcza na początku drogi sporo tej pracy musimy w odmianę włożyć. Im dalej, tym będzie lżej, to mogę obiecać, ale bez ciężkiego początku, nie będzie lekkiego końca.

Ten piękny spacer, którego zdjęcia tu widzicie jest także efektem pracy nad sobą. Boję się poznawania ludzi i zawsze to dla mnie pewien stres ale zaryzykowałam i dostałam nagrodę. 
Do tego mogłam nie proponować wyjazdu. Zimno, wiatr, człowiek ma ochotę w taką pogodę siedzieć pod kocem, pić herbatę i ewentualnie czytać dobrą książkę albo oddawać się smutkom, jeśli ma akurat gorszy nastrój. Ja miałam, z powodu mało zależnych ode mnie, problemów ze sprzętem elektronicznym. I to od dłuższego czasu. Jednak stwierdziłam, że nie mogę walczyć tylko z tym, muszę zawalczyć o dobry nastrój a najpewniejszym sposobem jest spacer i najlepiej w fajnym towarzystwie. Czemu by więc nie w nowym?
Czy mogłam się mylić?
Mogłam. Jednak się nastawiłam na ewentualną porażkę wewnętrznie, czyli miałam w sobie gotowość zaryzykowania, bez nadmiernych oczekiwań, choć z pozytywnym nastawieniem.
Kiedy mamy w sobie taka gotowość porażki, to ona nie boli. Jest tylko kolejnym krokiem doświadczenia, które prowadzi nas do coraz lepszego oceniania sytuacji a to z kolei prowadzi nas do rzadszych pomyłek.
Tyle, że bez początkowych kroków, bez początkowych upadków, nie nauczymy się odpowiedniej oceny.
Musimy dać szanse jasności i kupić ten los.








Komentarze

  1. Tak jak w bajce i u Ciebie szczęśliwy koniec.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się ta osobista końcówka, no i te zdjęcia - świetne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klara, sprawiasz mi ogromną radość i tym, jakże pozytywnym zdaniem i swoja obecnością tutaj. Dziękuję! <3

      Usuń
  3. Edytko bardzo motywujacy wpis i brawo dla Ciebie za odwagę z wychodzeniem do ludzi.
    A wiesz że nigdy nie patrzyłam tak na baśnie? Faktycznie bohatetowie to ludzie z traumą, ktorzy sobie , pomimo przeszkód, poradzili idealnie Warto walczyć o swoje szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, cieszę się że zajrzałaś. Cieszę się także, że zobaczyłaś te inną stronę bohaterów. Tak rzadko chyba się na niej skupiamy zapamiętując tylko końcówkę- że wszystko jest ok i poszło gładko. A nic nie poszlo, zostało wypracowane. tak, warto zawalczyć o siebie <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty