Ziarno kawy, co nam mówi ta opowieść?



Tę opowieść w przeróżnych wersjach krążącą po Internecie, na pewno znacie. Jest rzeczywiście bardzo wartościowa ale zauważyłam, że często źle interpretowana. Przynajmniej według mnie. Dlatego dzisiaj przychodzę z nią do was po to aby pokazać jak ja na nią patrzę. A patrzę przez pryzmat doświadczenia, obserwacji świata wokół mnie i wielu, ale to wielu przeczytanych publikacji z zakresu i psychologii i rozwoju.
Możecie się ze mną zgodzić, lub nie. Zapraszam do lektury i dyskusji.

Ziarno kawy

    Żyły sobie matka i córka. Ani źle ani szczególnie dobrze. Tak zwyczajnie im się żyło, wzloty i upadki na miarę każdego człowieka. Pewnego jednak razu córka zaczęła się żalić matce na swój los. Mówiła jak jej ciężko, jak czuje się zmęczona, nie wie jak ma postępować aby było jej chociaż ciut lżej. Zdawało się jej, że jeszcze nie zdąży załatwić jednego problemu a już przychodził nowy. Powiedziała jej:
- "Moje życie jest tak ciężkie, że nie wiem, czy warto żyć."
Matka jak to matka, najpierw ja przytuliła a potem bez słowa podeszła do kredensu w kuchni wyjęła trzy garnki. Córka zaintrygowana poszła za nią i patrzyła ze zdziwieniem jak matka do jednego garnka wsadziła marchew, do drugiego jajko a w trzeci wsypała kilka ziaren kawy i postawiła na ogień. Po pół godzinie wyciągnęła na talerz marchew i jajko a do filiżanki nalała kawę. Spojrzała na swoją córkę i zapytała:
   - "Powiedz mi co widzisz?" – powiedziała do córki.
     - "Marchew, jajko i kawę", odpowiedziała córka.  
  - "Dotknij marchew"
     Córka stwierdziła, że marchew jest miękka i rozpada się. Następnie podała jej jajko. Dziewczyna obrała jajko i stwierdziła, że jest ono twarde. Na koniec mama dała jej spróbować kawy. Córka uśmiechnęła się i zachwyciła się aromatem kawy.
     - "Mamo, co chcesz mi przez to powiedzieć?"
     - "Wiesz, wszystkie te produkty gotowały się, a każdy inaczej reagował. Marchew najpierw była twarda i mocna. Po ugotowaniu stała się miękka i sypka. Jajko najpierw było słabe a w środku ciekłe. Po ugotowaniu stało się twarde. Ziarenka kawy reagowały jednak całkiem inaczej. Po tym jak dostały się do wrzątku, zmieniły wodę!"
Życie jest jak ta woda w garnku. Czasem zimne, czasem gorące od przeciwności. Każdy inaczej na to reaguje.
     - "Jaka jesteś?" spytała mama córkę. Kiedy przeciwieństwa pukają do twoich drzwi, jak zareagujesz? "Jesteś jak marchew, która wydaje się twarda, ale w cierpieniu i nieprzyjemnościach, stanie się miękka i straci swoją siłę? Jesteś jak jajko, które ma delikatne serce, ale zmieni się przez problemy i stanie się twarde, nieustępliwe?
 Albo jesteś jak ziarnko kawy, które uszlachetniło wodę i dało jej aromat i smak ? Pomyśl córko czym chcesz być w życiu?

Baśń niesie kuszące przesłanie.  Mądre, jednak jest możliwość, że zgubimy się w interpretacji. Wiadomo, że nieomal wszyscy chcielibyśmy być jak kawa. Dążymy do tego na różne sposoby. Niestety najczęściej chcemy uszczęśliwiać innych. Udoskonalać ich życie, nasączać je sobą, swoim aromatem i kolorem. A przecież nie każdy lubi kawę.
Ważne w tej bajce jest to aby zrozumieć, że ziarnka kawy same z siebie niejako nie robiły nic. Po prostu sobie w tej wodzie leżały i dawały się ogrzewać. To woda wnikała w ich strukturę i to ona „wyciągała aromat” I to jest ta zasadnicza różnica w interpretacji .
Miałam kolegę, który tak bardzo chciał być lubiany, chciał emanować na otoczenie dobrem, być dla innych, starał się ogromnie zabarwić swoje otoczenie. Problem polegał na  tym, że robił to tak nachalnie, aż czasami chciało się od niego uciec, albo wręcz czuło się niesmak. Pamiętam jak pewnego razu, przepuszczając koleżankę w drzwiach zaczął ją pouczać, kiedy odruchowo podziękowała.
- Nie  powinnaś dziękować – mówił. – Taki gest ci się należy od dobrze wychowanego mężczyzny, którym jestem. Uważam, że za mało takich jak ja i stąd kobiety  zaczynają uważać ten gest za tak niezwykły aż czują potrzebę podziękowania. A to powinno być normalne. Powinnaś nie reagować na takie dowody szacunku. Powinnaś być jak królowa..
I tak dalej w tym tonie. Czujecie?
Myślicie, że koleżanka dalej czuła się jak osoba adorowana i potraktowana uprzejmie? Sądzę, że każdy kto czyta te słowa odpowie przecząco. Myślę, że nie zdziwię nikogo faktem, że unikała potem wychodzenia razem  z nim jak ognia.
I to była jedna strona medalu.
Drugą stroną medalu było to, że poprzez te usilne starania w emanowaniu dobrem i uczynnością, kolega był  potwornie przemęczony, bo dawał się wszystkim wykorzystywać.  Nie miał sił myśleć podczas wykonywania obowiązków służbowych, zagapiał się, bo ciągle spełniał czyjeś prośby, potrafił rzucić to co robił, bo ktoś akurat teraz czegoś od niego chciał. Niestety skutkowało to bałaganem a nawet konsekwencjami służbowymi, które dotknęły także ans wszystkich , pracujących na tym samym stanowisku. Kiedy zwracałyśmy mu uwagę,  bronił się jak lew. Przecież nie mógł odmówić, bo ten czy tamten prosił o pomoc a powinniśmy by c koleżeńscy wobec siebie.
Kolega miał o sobie mniemanie, że jest tym, ziarnkiem kawy, jednak wszyscy postrzegaliśmy go jak marchewkę i było nam go żal . Ale też ogromnie odetchnęliśmy kiedy odszedł, interpretując nasze , na szczęście skuteczne próby takiego ustawienia obowiązków i ich dokumentowania aby jak najbardziej wyeliminować to co się z jego powodu działo.
 Bojąc się odmawiać, lecąc na każde skinienie bezmyślnie w rzeczywistości robimy sobie krzywdę. Bowiem nawet gdy wola nasz zwierzchnik, to kiedy mamy w ręku banknoty z kasy, które rozliczamy, lub inny ważny dokument, nie powinniśmy go rzucać. Ten na górze raczej dobrze przyjmie informację, - tylko skończę to i to i już przychodzę, bo teraz nie mogę, za pięć minut. Chyba, ze jest beznadziejnym szefem ale wtedy lepiej z takiej firmy umknąć, co jest osobnym tematem.

Jak powszechny jest to problem, który prawdopodobnie ciągnie się przez pokolenia mogą świadczyć takie baśnie jak ta, którą nazywam „Flaszeczka” . Pokrótce, to historia chłopa, który pomagał całej wsi zapominając o potrzebie własnej rodziny. Na uprawę swojego skrawka ziemi nie starczało mu już czasu. Jak się tego nauczył? To już możecie usłyszeć na moich opowieściach. Tymczasem wróćmy do ziarnka kawy.

Warto uświadomić sobie, że ziarnko kawy nie miało zamiaru uszczęśliwiać wody je otaczającej , nie oddawało siebie na siłę, po prostu robiło swoje. To woda pukała w jego ścianki swoimi atomami, to ona wnikała w pory ziarna i opływała je. Ziarno po prostu tam było i było sobą.
Tak naprawdę to cała tajemnica. Klucz do sukcesu. Nic więcej nie trzeba, nie pouczajmy, nie epatujmy na siłę życzliwością, pomocą i nauką. Po prostu róbmy swoje jak najlepiej potrafimy. Róbmy swoje, jak pięknie śpiewał Młynarczyk.



Komentarze

Popularne posty