Mów wyraźnie - Dddykcja!


Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu”

 

 
W poprzednich artykułach pisałam o postawie ciała, kontakcie wzrokowym i modulacji głosu. Jednak kluczowym elementem, bez którego i tak nikt nie zechce nas uważnie i z zaangażowaniem słuchać, to prawidłowa dykcja.

Cóż bowiem z naszej postawy, donośności głosu i modulacji, kiedy połkniemy końcówki o czym delikatnie wspominałam w poprzednim artykule. Czy zgubimy pojedyncze głoski. Już nie wspomnę o częstym eee…, yyyy…. Pomiędzy wypowiadanymi zdaniami.

Czy taka wypowiedź będzie zrozumiała i ciekawa?
Myślę, że przyznacie mi rację gdy powiem – nie!


 Wszystkiego jednak można się nauczyć i wcale to nie jest skomplikowane. Wystarczy kilka minut niekoniecznie nawet codziennie ale na pewno w miarę regularnie. Wiadomo, że raz na pół roku nie wystarczy czy nawet raz na kwartał. Najlepiej co trzy, cztery dni ewentualnie raz w tygodniu.

 Serio, serio! Jak mawiał pewien znany celebry ta z rysunkowej baśni. Wiecie kto? Jak nie to rozwiązanie na końcu artykułu.

Nie musicie ćwiczyć absolutnie codziennie, choć nie ukrywam, że taka systematyczność na pewno bardzo dobrze zrobi waszym mięśniom twarzy.
Paniom podpowiem, że wiele z tych ćwiczeń redukuje zmarszczki a tym co ich jeszcze nie mają zdradzę, że znacznie opóźnią powstawanie takowych, co jest przyjemnym bonusem i może być dodatkową  zachętą do podjęcia wysiłku.

Większość ćwiczeń spokojnie można wykonywać w tak zwanym „międzyczasie”. Czyli gdzie?

A na przykład na spacerze z psem. Ja właśnie tak to często robię. Idziemy w jakieś krzaczki, trawniczki, szukamy miejsc nieco gęściej zadrzewionych i zakrzaczonych, bo nasz pies to przecież lubi. Nawet kiedy spotykamy kogoś to możemy odwrócić głowę w kierunku krzaczków i już zdążymy zmienić minę by się nie wygłupić. A co poćwiczyliśmy zanim się napatoczył inny właściciel czworonoga to nasze.

                 No dobra z kotem też możesz spacerować


Nudzimy się w przychodni czekając na wizytę do lekarza? O ile nie jesteśmy tak chorzy, że nawet nie możemy zebrać myśli a tylko przyszliśmy po receptę albo na kontrolę, to o ile mamy pustą poczekalnię szybko możemy wykonać kilka ćwiczeń.

Ćwiczenia:

 *Policzyć zęby. I naprawdę niekoniecznie po tym jak ktoś nam przyfanzolił i musimy sprawdzić czy tam wszystko w porządku. Spokojnie możemy sprawdzać stan naszego uzębienia zawsze gdy mamy na to czas.
Językiem liczymy sobie po kolei dotykając każdego zęba, najpierw na dolnej stronie szczęki a potem na górnej albo odwrotnie, to nie ma znaczenia.
Proste, prawda? A pomocne.

Możemy wykonać też ćwiczenie, które chyba absolutnie każdy zna a nikt nie robi, nie wiem czemu. Czyli:

* nadymamy policzki. Najpierw jeden, potem przepychamy powietrze do drugiego. Banalne, znane i także skuteczne.
Z nadymaniem kojarzy mi się kolejne, czyli:

* wypychanie policzków językiem od środka. Można na przemian a można dodać do tego ruch kołowy, czyli jeździmy językiem wokół ust i policzków nie otwierając ust. Spróbujcie wykonać tak po pięć kółek w jedną i w drugą stronę a przekonacie się, że można się zmęczyć.


* Lizanie ust mocno wyciągniętym językiem. To pewnie też znane, prawda? Tylko proszę, nie róbcie tego na mrozie czy wietrze! Zachowajcie to ćwiczenie na pomieszczenia lub spacery w ciepłe, letnie wieczory.

* A znacie buzię  ciup i kręcimy we wszystkich kierunkach? Na pewno znacie ale na wszelki wypadek oto ja i to ćwiczenie :D 



* Ziewanie. 


Tak, dobrze przeczytaliście, zwykłe ziewanie. Ono także pomaga i nie tylko przy dykcji ale otwiera nam nagłośnię, dzięki czemu nauczymy się odchodzić od mówienia ze ściśniętym gardłem. Jeśli będziecie ziewać świadomie, zauważycie jak zachowuje się krtań. Jak się pięknie otwiera, jaka robi się szeroka i przepustowa. Zapamiętajcie i starajcie się podczas mówienia otwierać ją podobnie a unikniecie problemów z tą częścią ciała. Na uszkodzenia strun głosowych narażeni są zwłaszcza nauczyciele wszelkiego szczebla, ale też wszyscy, których zawód opiera się na mówieniu do ludzi, więc np. rekruterzy, czy pracujący w Call center i tym podobnych zawodach.
Ziewajcie, gardło Wam podziękuje.

Jak widzicie, naprawdę można zrobić te ćwiczenia absolutnie wszędzie korzystając z najmniejszej chwili czasu jaką dysponujecie. Dobrze wykorzystane ogromnie poprawią kondycję waszego aparatu mowy. Dobra kondycja, to lepsza dykcja. Jak ze wszystkim, małymi krokami do doskonałości.


Następna porcja ćwiczeń także nie zajmie wiele czasu ale może być mniej komfortowa i wymagać odrobiny więcej prywatności.
Takim ćwiczeniem jest parskanie.

* Parskamy sobie energicznie, potrząsając głową albo nie, jak komu wygodniej, ważne aby maksymalnie rozluźnić mięśnie policzków a powietrze wypuszczać przez zamknięte ale także rozluźnione wargi.

* Cmokanie, kląskanie,

*  udawanie odgłosu kopyt końskich

*  mówienie sylaby MUA w taki sposób, że na M ściągamy usta w ciup, U zaczynamy otwierać aż do powolnego, maksymalnego otwarcia na A. Tu trzeba pamiętać o mocnym napięciu mięśni aby to był wysiłek i jak największe otwarcie ust pod koniec wymawiania sylaby.

Jeszcze jednym, prostym ćwiczeniem, ogromnie poprawiającym nam dykcję jest zabawa korkiem. Korki od wina ma praktycznie każdy ale jak nie dysponujecie takim tworem to może być od mleka, tylko go nie połknijcie, bo łatwiej o to przy tak wąskim rancie.

*  Bierzemy korek między zęby i mówimy tak aby być zrozumiałymi. Nie takie to łatwe ale bardzo szybko potrafi pomóc. Tu macie link do kanału CammelCzanel z tym ćwiczeniem.



Tych kilka ćwiczeń, które naprawdę można robić przy okazji, bez zbytniego napinania się, bardzo poprawi Waszą dykcję. Wystarczy wyrobić sobie nawyk. A nawyki to ważna rzecz przy dążeniu do lepszej wersji siebie. Przyda się ich wyrabianie, bo kto wyrobił jeden nawyk, łatwiej mu z kolejnym.

A co z tymi eee.. i yyy.. ?

Jak wspominałam w poprzednim artykule, ta maniera spowodowana jest naszym lękiem przed ciszą. Kiedy milkniemy, wydaje nam się, że to coś strasznego i podczas wciągania powietrza pozwalamy wydobyć się jakimkolwiek dźwiękom. To głęboko zakorzeniony w nas lęk przed oceną.
Ostatnio o tym rozmawiałam na jednym ze spotkań. Wiele osób twierdziło, że już nie mają tego lęku, że wyzwoliły się od oceny innych ale kiedy porozmawialiśmy wchodząc głębiej w naszą biologiczną przynależność, rozmówcy zgodzili się ze mną, że faktycznie od tego całkowicie nie da się odejść.
Jesteśmy bowiem gatunkiem społecznym. To absolutnie normalne, że się porównujemy, czy oceniamy. Czyli nasze zdenerwowanie może być głęboko skryte w naszych komórkach i choć możemy w życiu kierować się swoim zdaniem, umieć nie działać pod presją ocen innych, to gdzieś ta perspektywa spojrzenia drugiego człowieka w nas tkwi.

Ratunkiem jest zdać sobie sprawę i zaakceptować, że tak, będą nas  oceniać, oraz odejść od skupienia na sobie, bo to wtedy ten mechanizm mocno nas determinuje a skupić się przede wszystkim na przekazie. I nie na tym aby go pięknie powiedzieć, ale po prostu na treści. Na chęci opowiadania. Jeśli robimy to z zamiłowaniem i zapałem, to skupienie na treści przełamie stres i konieczność wydobywania dźwięku trzeba czy nie. Przestaniemy bać się tej chwili ciszy, zaakceptujemy swoje skupienie i zbieranie myśli.

Jest jeszcze jeden mechaniczny powód wydobywania się przydźwięków.
Otóż nie zamykamy ust pomiędzy zdaniami. Trzymając je wpółotwarte w  „gotowości” do wydania dźwięku. Struny głosowe także trzymamy w gotowości, co powoduje, że oddech przemyka się nie tylko nosem a częściowo ustami. Wniosek?

ZAMYKAMY USTA gdy na chwilę milkniemy.

Znalazłam jeszcze jedną radę pozbywania się przydźwięków yyy.., eee.. ale od razu uprzedzam, że nie stosowałam. Co oczywiście nie znaczy, że rada jest zła. Wypróbować zawsze warto. 

Otóż ktoś poleca aby przed wystąpieniem albo nawet przystąpieniem do ćwiczeń powydawać sobie te dźwięki w dużej ilości. Podobno potem czarodziejskim sposobem znikają.
I o tyle może to być prawdziwe, że podczas świadomego ich wydawania nasze ciało uczy się w jaki sposób je wydobywa co pozwala potem na rozpoznanie pierwszych sygnałów i zastopowanie.
Jeśli mieliście z tym problem i to ćwiczenie pomogło, dajcie znać w komentarzu.

Mam nadzieję, że ten cykl artykułów się wam przyda. Jeśli uważacie je za wartościowe, podajcie je dalej, to pomoże mi docierać do kolejnych odbiorców.


A cytat ze środka artykułu: serio, serio jest… Ze Shreka!

Fanfary dla tych, którzy odgadli.

Tadam!

Polub Galeony Baśni na FB by być na bieżąco z wydarzeniami.

 A jeśli chcesz więcej ciekawych treści za to nieco krótszych treści,
zajrzyj na mój Instagram

 

Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury, Dziedzictwa
Narodowego i Sportu”


 

 


Komentarze

  1. Święte słowa;D lepiej się zbłaźnić na spacerze z psem czy kotem niż seplenić^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wpis. Obecnie można jeszcze ćwiczyć dykcję cały czas będąc na dworze i nosząc maseczkę. Ja robiąc wieczorne zakupy bezwstydnie ziewam. Nic nie widać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Ziewanie jest bardzo przydatne a te maseczki nono, kto by przypuszczał, że mogą się okazać użyteczne :D

      Usuń
  3. Jestem pod wrażeniem i pod silnym działaniem twoich słów. Czytając ten tekst natychmiast zaczelam wykonywać poszczególne ćwiczenia 😁 przyznam szczerze że zaskoczył mnie efekt mojej wymowy po ćwiczeniu z korkiem 👍 Brawo! Trzeba więcej takich artykułów, pisanych z sercem i przyjaźnie dla czytelnika !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty