Dwie baśnie, które warto poznać.
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu
Wiele jest baśni, które warto znać. Według mnie właściwie wszystkie ale oczywiście niemożliwym jest poznanie wszystkiego. Trzeba wybierać a wybór trudny skoro tak ich niezmierzona liczba istnieje.
Każda opowieść też ma swoje wartości, przesłania, do czego innego najlepiej się nadaje.
Dlatego dobrze jest mieć przewodnika, postanowiłam więc nim zostać.
Trudne to zdanie ale jak to mówią, ktoś to musi robić, więc czemu nie ja, skoro bajki to moja dziedzina.
Zapraszam do dwu opowieści z okolic na P
Podlasia i Polinezji. Odległe ale chociaż ta literka je łączy. To już coś, prawda?
Takie coś będzie tematem pierwszej historii, związanej ze szkolną lekturą. Książką, którą czytałam z wypiekami sama a potem moim dzieciom, do której wracam jako dorosła. Bo dobre przygody nie znają wieku, zupełnie jak baśnie. Są dla każdego o ile nie zamkniemy się w bańce dorosłości.
I choć artykuł dedykuję szczególnie nauczycielom przedszkoli i szkół czy rodzicom to zachęcam każdego do poczytania tych kilku słów. Te bajki są tego warte.
PIĘCIORO DZIECI I COŚ .
Lekturą czwartej klasy szkoły
podstawowej jest „Pięcioro dzieci i coś” Edith Nesbit. Bardzo
lubię tę autorkę i serię, którą rozpoczyna ową książką.
Cieszę się więc, że dołączyła do lektur szkolnych i dzieci,
które niechętnie sięgają po książki, mają okazję się z nią
zapoznać i być może polubić jej bohaterów.
Pomyślałam, że
lekcje na bazie tej lektury, mogą być dobrą płaszczyzną do
przedstawienia mitycznych istot z naszego, rodzimego folkloru.
Powiązaniem fantazji autorki angielskiej z polskimi odpowiednikami
Piaskoludka.
Być może nawet, nie wszyscy wiedzą, że takie
powiązania istnieją a istoty zamieszkujące żwirownie są także
bohaterami polskiej bajki ludowej.
Baśń o Złotym Żwirku,
zamieszkującym żwirownię na Podlasiu, znajdziecie na moim kanale
YT o TUTAJ:
Znalazłam ją w zbiorze „Czarna
Róża” autorstwa Krystyny i Ryszarda Kornackich.
Wydaje
mi się ważne, jeśli tylko jest możliwość nawiązania, aby
opowiadać dzieciom o naszych polskich zwyczajach i baśniach, także
przy okazji innych lektur, niż te odnoszące się bezpośrednio do
bajki ludowej, ponieważ nie tylko wzbogaca to ich wyobraźnię, ale
też wiedzę o swoim miejscu na ziemi. Pomaga pokochać to co
polskie, pogłębiając wiedzę na temat rodzimej kultury, tym co
dziecku najbliższe - baśnią.
Poczucie polskości buduje się nie tylko poprzez patriotyczne wiersze oraz pielęgnowanie i pokazywanie dziecku symboli narodowych, czy też wiedzę geograficzną i historyczną o kraju. Ani nauką o skarbach oficjalnej kultury, tej wielkiej z muzeów, ale także poprzez połączenie z tym co najbliższe i równie cenne: bajką ludową, legendą czy podaniem.
Niekoniecznie powinniśmy ograniczać się tylko do legend, które już są w podręcznikach: „O szewczyku Skubie”, „Wandzie co nie chciała Niemca”, czy podaniu „O Warsie i Sawie”, ale również wprowadzać opowieści bliższe każdemu dziecku, dotyczących jego najbliższego otoczenia, czy miejsc zabaw.
Piasek, żwir najdziemy na każdym placu zabaw, nad rzeką, jeziorem czy morzem.
Podanie o Złotym Żwirku, choć pochodzi z
Podlasia, oprócz nazw miejscowości, które świadomie opuściłam
podczas opowiadania, może być zaadaptowane dla każdego miejsca
kraju, gdyż praktycznie wszędzie można znaleźć żwirownie.
Każda baśń jest plastyczna do pewnego stopnia, a ta w
szczególności, dzięki czemu spokojnie możemy podstawiać nazwy z
własnej okolicy, odnieść ją do najbliższej znanej dzieciom
żwirowni lub miejsca pozostałego po takim wyrobisku. Możemy
wzbogacić elementami lokalnej gwary, czy ubioru, co tylko podpowie
nam wyobraźnia lub wyobraźnia dzieci, które możemy włączyć w
proces opowiadania, przez zadawanie im pytań, jak np. ubrana była
Srebrna Żwirka, co lubiła robić, jeść itp.
Taka bajka może być dodatkowo wspaniałym podłożem do rozmowy o niebezpieczeństwach, związanych z zabawą w takich miejscach jak wyrobiska. A jest to ważny element edukacji, co roku bowiem słyszymy o zatonięciach w stawach, powstałych po wyrobiskach żwiru czy gliny, popularnych „gliniankach”.
Może także stanowić bazę do rozmowy
o ekologii, wpływie człowieka na środowisko.
Jak widać
jej walory edukacyjne są bardzo szerokie.
POSZUKIWACZE SŁOŃCA
Drugą opowieścią przydatną w
edukacji dziecka jest bajka z wysp Polinezji „Poszukiwacze słońca”.
Ta opowieść o dwu braciach jest historią ogromnej wytrwałości
i zgodnej współpracy rodzeństwa jak mało która. Powtarzająca
się trzykrotnie sekwencja budowania łodzi, wyruszania ku słońcu i
zatapiania łódek przez burzę nie jest poprzedzielana inną akcją
jak to się dzieje w wielu baśniach. Dzięki temu ta prosta
sekwencja szybko dociera ze swoim przekazem do dziecka i nadaje się
także dla tych najmłodszych. Poprzez owe trzykrotne powtórzenie
porażki ale i wytrwałego, radosnego budowania i wiary w dotarcie do
celu, podkreśla zarówno zwrócenie się po pomoc podczas ostatniej
próby jak i ową wiarę , że warto być wytrwałym i nie szczędzić
pracy nad swoimi marzeniami.
Bracia za czwartym razem proszą o
pomoc mądrego starca. Uzyskują radę, dzięki której osiągają
cel.
Bajkę znajdziecie na moim kanale na You Tube:
Dziś jako społeczeństwo mamy problem
z wytrwałym realizowaniem trudnych zadań. Chcemy uzyskać efekt
małym kosztem, niewielkim wysiłkiem oraz w krótkim czasie.
Zostaliśmy nauczeni, że dostajemy wszystko od razu, niejako pod
nos.
Chcemy rozrywki, włączamy grę, jedna się znudzi, mamy
inną. Chcemy obejrzeć film, mamy ich dziesiątki a nawet setki w
telewizji albo na którejś z komputerowych platform.
Rodzice
zbyt często spełniają dziecięce zachcianki nieomal od ręki. To
wszystko nie uczy umiejętności czekania na efekt ani ciężkiej
pracy.
Kiedy ktoś zakłada firmę bardzo
często oczekuje spektakularnego efektu po roku a na prawdziwy rozwój
potrzeba kilku lat wysiłku, niedosypiania po nocach, ciągłej nauki
nowych umiejętności.
Chcemy już, zaraz!
Bajka „Poszukiwacze słońca” uczy, że żadne zaraz nie istnieje. I uczy tego prosto, bez zbędnych ozdobników fabularnych.
Jako społeczeństwo mamy też problem ze zwracaniem się o pomoc do innych. Panuje przekonanie, że ten kto prosi o pomoc jest slaby a nam mnie wolno okazywać słabości.
Uczymy też nieświadomie, że zgłaszanie potrzeb są niewłaściwe w inny sposób.
Wtedy gdy któryś z rodziców nie reaguje na prośbę o zabawę lub spacer a drugi odciąga dziecko mówiąc „daj tacie, mamie odpocząć”, dziecko chociaż odchodzi od tego rodzica zostawiając go w spokoju, , ale cały czas czeka, że kiedy odpoczynek się skończy będą się wspólnie bawić. To jednak nie następuje. W ten sposób mózg dostaje informację, że nie warto prosić, bo to do niczego nie prowadzi.
A ta umiejętność jest ważna. Czasem jak bracia w tej opowieści, nie możemy sami zorientować się we własnych błędach, nie widzimy co możemy zmienić w swoim postępowaniu aby osiągnąć sukces choć zauważamy, że nasze sposoby nie działają. Aby wybrnąć z impasu potrzebujemy innej perspektywy, którą dać może drugi, patrzący z zewnątrz, człowiek.
Zachęcam do zapoznania się z baśnią i zastosowania jej na swoich zajęciach w szkole czy w domu.
Mam nadzieję, że ten krótki artykuł
i nagrane opowieści, zachęcą do wykorzystywania tych bajek, a
także wyszukiwania innych im podobnych i włączania ich w proces
edukacyjny, na co, uważam, bardzo zasługują.
Chcesz mi pomóc tworzyć więcej treści? Zaobserwuj blog :)
Codzienne dawki wiedzy w małych porcjach znajdziesz na Instagramie - zapraszam!
Chcesz mnie spotkać na żywo? Polub i Obserwuj na FB tam znajdziesz wydarzenia z moim udziałem.
Artykuł powstał dzięki Stypendium Ministra Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu2021.
Znam książkę Pięcioro dzieci i coś. Jednak nie chciałabym jej mieć jako lektury szkolnej,
OdpowiedzUsuńbo coś bym z niej straciła. Dokładne omawiane treści to dla mnie zabieranie przyjemności
czystego obcowania z książką. Wiem, że się oburzysz, bo dzieci powinny poznać tę książkę
i owszem nauczyciel mógłby ją polecić. Jednak nie omawiać, nie wymagać pisania wypracowań
itp. rzeczy na ocenę. Wszystko to moim zdaniem odbiera czar tkwiący w opowieści.
Często tak. Masz rację, że rozmemłując odzieramy z magii. Niemniej to też według mnie zależy od nauczyciela. Jeśli jest dobry to tak poprowadzi lekcje aby zaciekawić, aby wzbudzić emocje i samoistną dyskusję. Miałam przyjemność mieć takich. I dlatego tak staram się pisać, że warto walczyć o weryfikację pd tym kontem kadry nauczycielskiej a nie dopuszczać do szkół wszystkich jak leci, którzy ukończą pedagogikę. Nie każdy bowiem się nadaje, nie każdy ma mocna psychikę i nawet jeśli z początku idzie mu dobrze to siada po pewnym czasie. Mało kto wtedy umie zrezygnować i się przebranżowić, choć tak zrobiła moja dobra koleżanka. Odeszła ze szkoły uznając, że na dłuższą metę to nie dla niej.
UsuńJak zawsze ciekawie
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za ten komentarz <3
Usuń