Zdobądź uwagę słuchaczy: Zaangażowanie
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu
Znacie takie słowo jak zaangażowanie? Trudne słowo. Należy do tak zwanych magicznych słów. Uczono nas takich w dzieciństwie: dziękuję, przepraszam, proszę.
Jest taka piękna opowiastka „Czarodziejskie słowo” – W. Osiejew, dawniej była w czytankach szkolnych, więc pewnie niektórzy pamiętają. Choć dydaktyczna, to napisana w taki sposób, że do dzisiaj tkwi w mojej pamięci i jest to miłe wspomnienie o tym tekście. Pokazuje ona, jak wspaniale zmieniają się ludzkie relacje kiedy się je wypowiada. Ile można zdziałać używając ich w swoim życiu. Zaangażowanie jest tak samo magicznym słowem.
Kiedy robimy cokolwiek, ale z zaangażowaniem, wtedy możemy porwać za sobą tłumy. Mało kto zauważy nasz wysiłek, jeśli nie włożymy w niego serca. Ocena, tego co stworzyliśmy, będzie dużo niższa, niż prawdopodobnie nasza praca na to zasługuje. Nawet gdy jej wykonanie jest perfekcyjne, nie przyciągnie większej uwagi. Niestety, często się o tym zapomina.
Zwłaszcza, kiedy to co robimy nas stresuje, bo robimy to pierwszy raz lub jest to dla nas ogromnie ważne, gdyż jeśli wymaga wystąpienia publicznego, a my tego raczej unikamy, paraliżuje. Wszystko to wpływa hamująco, bowiem skupiamy się na opanowaniu kłębiących się w nas emocji i nie starcza energii na pełne zaangażowanie w proces.
A jest to kluczowe dla odbiorcy.
A tak może wyglądać niezaangażowana mina. Na zdjęciu poniżej.
Czy piszesz tekst, czy tworzysz obraz,
czy występujesz a szczególnie jak występujesz, nie ważne czy na
żywo, czy też i przed kamerą, wszędzie zaangażowanie w proces
będzie jednym z ważniejszych czynników wpływających na odbiór
treści.
W artykule to budowa zdań sprawi, że czytelnik odczuje
jak bardzo autor oddał się z pasją pisaniu. Tekst może być jak
najbardziej merytoryczny, ale bez tego kluczowego czynnika, będzie
się go czytać jak nudną pracę naukową. Przyznacie, że prac
naukowych, które z ciekawością czytamy, jest niewiele. Naukowcy
nie są pisarzami, ktoś powie. To prawda, ale długo uważano też,
że prace takie powinny być zupełnie pozbawione emocji, co
sprawiało, że zdania budowano długie, rozwlekłe i straszliwie
obiektywne. Nie w tym przecież, tkwi wartość nauki. Nie ma nic
złego w tym, co na szczęście obecnie odkrywamy, że uczony buduje
zdania, które pozwalają nam się domyślić, jak ekscytuje go to, o
czym pisze.
Przy malowaniu, tracąc zaangażowanie w proces z powodu, np. braku wiary w temat albo odbiór dzieła, zaczynamy nieświadomie używać barw, które nie są spójne z nami, pociągnięć pędzla wyrażających niepewność, i uwierzcie - jest to odczytywalne dla odbiorcy na nieświadomym poziomie.
Prezentacja przed publicznością, to
chyba forma w której najszybciej i najbardziej ujawnia się, nawet
minimalny, spadek zaangażowania.
A tak, wygląda zaangażowanie, na zdjęciu poniżej,przyznacie sami, że to zdjęcie bardziej przyciąga uwagę
Pamiętam swój występ z ogniem.
Swego czasu próbowałam założyć
teatr ognia i powoli zaczęliśmy występować, ale jeszcze tego
obycia scenicznego nie posiadaliśmy. Przy solowym tańcu dawałam z
siebie wszystko, zanurzałam się cała w muzyce i ogniu, jednak w
pewnym momencie miała do mnie dołączyć druga osoba i miałyśmy
tańczyć w duecie. Problem w tym, że ona... ZAPOMNIAŁA, że ma
wejść na scenę a nie było nikogo, kto mógłby jej o tym
przypomnieć.
Zamiast więc skupić się na tańcu, zaczęłam
gorączkowo myśleć, jak dać jej znać, że wychodzi na środek, do
mnie. Niestety, moje wysiłki spełzały na niczym, czułam się
zagubiona i myślałam,że solówka wygląda źle skoro została
zaplanowana na duet.
Ludzie wokoło patrzyli, klaskali, ponieważ wtedy występy ogniowe były bardzo rzadkie i byliśmy zaledwie drugą grupą w mieście, dlatego pokaz był atrakcją sam w sobie, a mój spadek energii nie został zauważony przez większość osób. Jednak na zakończenie, podszedł do mnie znajomy i powiedział: „Całkiem fajnie poszło, ale Edyta chyba coś było nie tak z tym ostatnim tańcem, nagle jakbyś straciła impet. Zabrakło energii, czy coś cię rozproszyło?”
Pamiętam jak mi się zrobiło głupio.
Wyjaśniłam co się stało i wtedy po raz pierwszy usłyszałam, że
na drugi raz nie trzeba się przejmować. Te momenty wahania są zbyt
widoczne, więc lepiej ciągnąć samemu występ przez całą
piosenkę, niż cały czas oczekiwać na wejście drugiej osoby.
Dziś wiem jakie to ważne. To właśnie wtedy, zapisałam sobie
w sercu tę dobrą radę. Poczułam też wsparcie, co było bardzo
budujące, więc tak na marginesie chcę powiedzieć, byście
pamiętali aby dawać takie wsparcie, bo uwagi krytyczne, a tym
przecież ta była, mogą wbrew pozorom być odbierane jako pomoc, o
ile są podane w odpowiedni sposób.
Podczas tego występu pozwoliłam sobie na rozproszenie uwagi przez skupienie się na kimś, a nie na procesie tańca i ognia, w którym uczestniczyłam. Zaangażowanie przeniosło swój ciężar z tego co robię, na to co się powinno wydarzyć, a się nie wydarzało. Przeniosłam je na oczekiwanie i straciłam impet.
W tamtym czasie nie byłam dobrym tancerzem, raczej przeciętnym. Moje ruchy, kiedy oglądam filmy z tamtych lat, były nieco kanciaste. Jestem osobą ze złą koordynacją wzrokowo ruchową, a jednak nie to spowodowało uwagę kolegi, tylko brak zaangażowania.
Dlatego, że pewne niedoskonałości zawsze ludzie nam wybaczą, a braku zaangażowania już nie.
To ono przede wszystkim wnosi nasze
działania na poziom wyższy niż przeciętny.
Oglądałam
niedawno wywiad z Jackiem Cyganem,jednym z czołowych tekściarzy w Polsce, w którym
opowiedział, że kiedy tworzy, zapomina o rzeczywistości. Potrafi
wsadzić do lodówki rzeczy, których się tam nie wkłada, np.
klucze. Tak bowiem, działa zaangażowanie w proces. Mózg jest w nim
cały zanurzony, że na inne rzeczy nie zwraca uwagi. Wtedy to
powstają dzieła o jakich potem mówimy, jakie podajemy dalej,
polecamy innym, bo czujemy tę energię.
Wywiad, polecam obejrzeć. Jest bardzo ciekawy :
Jacek Cygan. Czy dobrą piosenkę trzeba sobie wychodzić? | Akademia Dolce Vita
Na pocieszenie powiem, że odbiorca nie wie jaki mieliśmy zamysł. Tylko my przecież, znamy scenariusz i swoje założenia odnośnie pokazu, bo głównie tu, takie spontaniczne niedociągnięcia, z różnych przyczyn mogą się wydarzyć. Artykuł możemy poprawić i raczej nie napiszemy czegoś innego, niż zamierzaliśmy.
Tylko ja wiedziałam, że mamy tańczyć
w duecie. Nikt inny, łącznie z osobą, która miała dołączyć
:))
Dlatego, gdybym nie dopuściła do spadku energii, gdybym się
nie rozpraszała na to, co miało być a nie było, nawet ten znajomy
by niczego nie zauważył. Polecam zawsze mieć to z tyłu głowy, bo
to uwalniająca myśl.
Nikt prócz Ciebie i ekipy, z którą
pracujesz nie wie jaki był plan. Dlatego, jeśli ulega on zmianie, o
ile się skupisz na ciągłym zaangażowaniu w proces tworzenia, nikt
nie zwróci na to uwagi.
Największym rozpraszaczem jesteśmy
sami dla siebie.
Cokolwiek robicie, oddawajcie się tej czynności w stu procentach, a na pewno wkrótce zauważycie pozytywne skutki.
Jest to ostatni artykuł z serii o komunikacji między ludźmi i odbiorcą naszych treści. Zapraszam do innych artykułów tego cyklu które są:
Wstęp: Dlaczego w ogóle warto się nauczyć opowiadać - TUTAJ
Pierwszy TUTAJ
Drugi TUTAJ
Trzeci TUTAJ
A także do innych
artykułów o baśniach.
Chcesz mi pomóc tworzyć więcej treści? Zaobserwuj blog :)
Codzienne dawki wiedzy w małych porcjach znajdziesz na Instagramie - zapraszam!
Chcesz mnie spotkać na żywo? Polub i Obserwuj na FB tam znajdziesz wydarzenia z moim udziałem.
Artykuł powstał dzięki Stypendium Ministra Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu 2021.
Komentarze
Prześlij komentarz